Witajcie!
postanowiłem podzielić się z Wami moim osobistym doświadczeniem
odnośnie Lamininy. Od ponad 10 lat zawsze gdy zbliżały się Święta
Wielkiej Nocy cieszyłem się z powodu nadchodzącej wiosny - bo
kocham (sun) i żeglowanie.
Jednak
od wielu lat strach przed skutkami ubocznymi pojawienia się tej
przepięknej pory roku przesłaniał mi wcześniejszą radość. Dla
mnie skutkiem ubocznym była straszna alergia na pyłki wszystkiego
co kwitło.
Jakiś
czas temu zrobiłem testy i okazało się, że jestem uczulony na
pyłki 17 roślin! Oczywiście zapodałem sobie zastrzyki
odczuleniowe, ale one pomogły tylko na jeden sezon. Zatem wszelkiego
rodzaju tabletki, maści i krople do oczu, spraye do nosa - były na
miesiące letnie moimi nieodzownymi kompanami.
Pod
koniec 2014 roku zacząłem zażywać Lamininę. Przyznam się, że
nie robiłem tego systematycznie a moje podejście do tematu było
raczej sceptyczne - taki to ze mnie niedowiarek. Ale, że wszyscy
obecni na tym czacie "trąbili" głośno o rewelacyjnych
działaniach Lamininy - poddałem się temu trendowi, uznając go za
pewnego rodzaju modę.
Wcześniej
piłem jakieś soczki z Monavi i poza wirem w portfelu i
dwutygodniowym rozwolnieniem, nie odczułem innych skutków.
Pomyślałem, że z Lamininą może być podobnie. W sumie do dnia
dzisiejszego zjadłem niewiele, bo zaledwie 14 opakowań Lamininy.
Przyznam się, że z powodu mojego skąpstwa i chciwości na
pieniądze (które zawsze lubię mieć blisko siebie i to w dużej
ilości) osobiście zakupiłem tylko mały pakiet startowy.
Pozostałe
zjedzone opakowania Lamininy otrzymałem od mojego stryjka Stana z
Chicago, który to za pomocą Lamininy wyciągnął z hospicjum
śmiertelnie chorego na nowotwór swojego syna (czyli mojego wujka) -
ale to temat na inny wpis. Ale wróćmy do mnie. W ostatnich dniach
zauważyłem dziwne zjawisko. Mianowicie mamy połowę maja, za
oknem, w ogrodzie i na polach rozkwitło miliony kwiatów ( ja
mieszkam na wsi ) a ja ani razu nie kichnąłem! Nie mam typowego dla
mnie o tej porze roku kataru do pępka, z oczu nie leją się
strugami łzy!
Podkreślę,
że w tym roku nie zażyłem ani jednej tabletki jakiegokolwiek
preparatu antyhistaminowego. Ponadto, na mojej posiadłości, wokół
domu mam około 15 arów trawnika do koszenia. Zazwyczaj po godzinie
jeżdżenia na kosiarce byłem zalany łzami, zasmarkany i dostawałem
ataku duszności.
Wczoraj
blisko pięć godzin szalałem na kosiarce, potem pieliłem ogródek
wokół kwitnących już kwiatów i nic! Żadnego kataru! Czyżby
"niedowiarek" odczuł na własnym organizmie rewelacyjne
działanie Lamininy? Czy możliwe jest, że dzięki zażywaniu
Lamininy pozbyłem się alergii? W tym miejscu chciałbym pokornie
(bow) pokłonić się mojemu sponsorowi i moim nadsponsorom, których
lekceważyłem, nie szanowałem ich czasu i trudu, jaki włożyli w
przekazywanie mi tak cennych wiadomości.
Przepraszam
Cię Zbyszku, przepraszam Leszku, bardzo przepraszam Grażynko!
Przepraszam Was za to, iż myślałem że Waszym celem jest wywołanie
"wiru w moim portfelu" Teraz wiem, że mieliście dobre
zamiary i Wasz cel był bardzo szczytny. Teraz wiem, że dzięki
Lamininie pozbyłem się alergii. Wiem też, że dzięki Lamininie
mogę dożyć w pełni zdrowia wieku 120 lat.
Powiem
Wam, ze nie jest to dla mnie dobra wiadomość. Dlaczego? Obawiam
się, ze mój Fundusz Emerytalny może tego nie wytrzymać. Hm..
zatem czy tego chcę, czy nie chcę muszę wziąć się do roboty,
zacząć promować Program Odżywiania Organizmu na bazie Lamininy,
aby mieć alternatywny pasywny dochód na jesieni życia.
Tak
sobie myślę, że to może być ciekawa misja, może uda mi się w
ten sposób uratować komuś życie, może uda mi się uszczęśliwić
jakąś pogrążoną w chorobie lub biedzie rodzinę? Faktycznie!
Przecież od dziecka chciałem być misjonarzem i wzorem mojego
dalekiego wujka ( Ś.p.) ze zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej
wyjechać na misje do Kamerunu lub na Madagaskar.
Niestety,
nic z tego nie wyszło, a wszystkiemu winien mój nieodparty urok i
czar, któremu nie mogły się oprzeć otaczające mnie - bardzo
powabne zresztą - przepiękne polskie dziewczyny. Ale wracając do
tematu Lamininy - mam wrażenie, że przyszedł w moim życiu
właściwy moment aby powrócić na Misyjne Drogi i zacząć mówić
ludziom o tym co może zmienić ich życie na lepsze. Pozdrawiam Was
Serdecznie,
W.
Krzewicki